Z reguły nie komentuję „bieżących wydarzeń politycznych” lansowanych przez tzw. „elity” i „media mainstreamowe”. Jednak w przypadku Marszu Niepodległości 2012 pokonali mnie i zmusili do napisania kilku zdań w temacie. Stopień zidiocenia tzw. mediów mainstreamowych (dla nie kumatych z ang. głównego nurtu) przekroczył już bowiem wszelkie granice. Podobno zagraża nam faszyzm i tzw. naziści. Hahahaha!!!! Niezłe. Najlepiej do bzdur wygłaszanych przez tych osobników i ich stanu umysłowego pasuje mi stary rosyjski kawał o seksie z niedźwiedzicą. Trochę śmieszny i trochę straszny. Nieznającym historię przypominam, że naziści to plemię odpowiedzialne za wybuch II wojny światowej i wszystkie jej okropności, w tym holokaust. W tajemniczych okolicznościach zniknęło ono z powierzchni ziemi wraz z upadkiem III Rzeszy w 1945 r. i przygarnięciem mieszkańców Europy Środkowej przez „wąsate słoneczko” Józefa Stalina. Teraz nagle po 67 latach owi naziści znów nie wiadomo skąd znaleźli się wśród uczestników Marszu Niepodległości anno domini 2012.
Byłem uczestnikiem marszu i takich osobników, o cechach charakteru wyłaniających się z opisów pań i panów chylących z troską głowy nad ich powrotem nie widziałem. Może poza małą grupką młodzieńców w wojskowych kurtkach, spod których od czasu do czasu wystawały kabury pistoletów i policyjne bluzy, próbujących podgrzać atmosferę i sprowokować „zadymy”. Bardzo się chłopaki starali. Jeszcze przed rozpoczęciem Marszu wśród ludzi gromadzących się przy Stacji Warszawa Śródmieście i przy Rondzie Romana Dmowskiego co chwila wybuchały petardy, które były rzucane nie wiadomo po co i dlaczego. A może wiadomo. Według mnie jedyny sens tej akcji polegał na zniechęceniu ludzi, którzy przyszli na Marsz Niepodległości, w tym wiele rodzin z dziećmi do uczestnictwa w marszu. Podejrzewam, że temu samemu służyła blokada policyjna przy ulicy Marszałkowskiej, gdzie zza barierek w pełnym rynsztunku zwarty oddział policji groźnie obserwował pustą ulicę, w każdej chwili gotowy do akcji ostrzelania lub spałowania każdego np. mnie próbującego robić im zdjęcia.
Miałem też wątpliwą przyjemność spotkać pana w średnim wieku, który podszedł do nas, kiedy oczekując na rozpoczęcie marszu rozmawialiśmy wraz kolegą z ludźmi w średnim wieku, którzy z dwójka dzieci przyszli na marsz. Pan próbował nas przekonać, że: „to wszystko nie ma najmniejszego sensu i pewno będą pałować i trzeba iść do domu, no bo wicie rozumicie władza się zezłościła, oraz oni i tak wszystko wiedzą”. Kiedy próbowałem włączyć dyktafon i nagrać ten bełkot, pan to zauważył i pośpiesznie się oddalił. Nie chciał też pozować do zdjęcia. Pozostał po nim tylko smród taniego serka homogenizowanego ze szczypiorkiem, którym to smrodem jechało mu z ust. Bardzo mnie to zastanowiło. Podobnym smrodem jechało z ust innemu panu, który przekonywał mnie w trakcie wiecu w Kijowie w czasie „Pomarańczowej Rewolucji” do powrotu do Polski, bo jak nie to Putin spuści na mnie i na innych uczestników wiecu bombę atomową.
W końcu marsz ruszył. Były okrzyki, nie powiem, jakieś znajome, można posłuchać na mojej stronie. Sam krzyczałem: „precz z komuną” i „raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę”. Antysemickich i innych wzywających do waśni etnicznych itp. nie słyszałem bo ich po prostu nie było. Śpiewano również Hymn Narodowy, pieśń Konfederatów Barskich, Rotę, Pierwszą Brygadę, pieśni religijne. Tłum był ogromny. Według mnie co najmniej 100 tysięcy osób a może i więcej. Nastrój był spokojny i uroczysty. Obok siebie szły rodziny z dziećmi oraz młodzi ludzie, tysiące młodych ludzi z flagami i emblematami narodowymi.
Nie spodobało się to widać młodzieńcom w wojskowych kurtkach. Jeden taki w zielonej kominiarce (było jeszcze na tyle widno, że mogłem rozpoznać kolor), rozpychając ludzi przebiegł obok mnie z okrzykiem: „jeb… policję” wyraźnie zmierzając w kierunku czoła pochodu. No i się zaczęło: gaz petardy, gumowe kule. Tłum stanął. Ale zamiast okrzyków: „jeb… policję” słyszałem inne okrzyki: „policyjna prowokacja” i „MO gestapo”. Widziałem też ekipy „mainstreamowych” stacji telewizyjnych, które ze skóry wyłaziły aby „skroić” materiał pt. „burdy nazistów w Warszawie”. Nie mieli tęgich min. Nie wyszło im to, tak jak chcieli. Tłum dalej był spokojny. Stał i skandował: „policyjna prowokacja” i „MO gestapo”. Nie przerażały go ani lecące petardy i gumowe kule, ani chmury gazu pieprzowego, którym go częstowano. Nie uległ panice. Czuło się jego siłę i nędzę tych marnych prowokatorów w kominiarkach. I jeszcze jedno. „Władza” już nie kupi tych ludzi. Nie jest w stanie tego zrobić. Choćby nie wiadomo jak się starała.
Krzysztof Kopeć
Marsz Niepodległości 2012 (galeria zdjęć i filmy)